Nigdy przedtem nie piekłam świątecznych pierników. Nigdy też w moim rodzinnym domu, nie było tego zwyczaju.
Teraz kiedy sama jestem mamą staram się, by każde święta były magiczne. Marzę o tym, aby moja mała córeczka miała piękne wspomnienia.
Przepis na korzenne ciastka wydał mi się prosty, więc postanowiłam zaryzykować (zważywszy na mój antytalent cukierniczy!). Pomyślałam, że jeśli uda mi się okiełznać to zadanie, wprowadzę piękną tradycję do naszego domu.
Przepis
"podpierniczyłam" (oczywiście, za pozwoleniem autorki) z bloga O tym, że. Odrobinę go wzbogaciłam i spisałam tutaj razem z moimi obserwacjami. Na następny rok będzie jak znalazł.
Składniki na ciasto:
250
g cukru
250
g płynnego miodu (1 szklanka)
100
ml mocnej kawy
kostka margaryny
800
g mąki pszennej
1
łyżka sody oczyszczonej
skórka
drobno starta z pomarańczy (wcześniej umyłam i wyparzyłam owoc)
opakowanie
przyprawy korzennej Prymat (słyszałam, że najlepsza jest z Kotanyi
+(do gotowej mieszanki dodałam jeszcze - cynamon, imbir, pieprz
czarny, gałkę muszkatołową)
Cukier, miód, kawę i masło
topimy w garnku na małym ogniu (cukier musi się dokładnie stopić),
studzimy (przed dodaniem reszty składników, masa powinna być lekko
ciepła). Następnie dodajemy przesianą mąkę (partiami, na zmianę
z przyprawą korzenną i skórką z pomarańczy), a w międzyczasie
dodajemy sodę rozpuszczoną w łyżce letniej wody. Na początku
procesu przygotowywania ciasta, masę ucieramy np. berłem, a potem
ugniatamy ręką. Ciasto wkładamy do miski (najlepiej ceramicznej),
przykrywamy ściereczką i odstawimy w chłodne miejsce - minimum na
jedną noc, im dłużej tym lepiej. Moje
leżakowało od piątku do poniedziałku. Wykrawamy świąteczne
pierniki. Radzę cienko (3-4 mm) rozwałkować ciasto. Układamy
pierniczki na płaskiej blaszce zachowując odległość między
nimi. Pieczemy
w 180 stopniach ok. 8-10 min. W trakcie pieczenia ciasteczka lekko
rosną, potem opadają i na końcu brązowieją. Trzeba stale mieć
je na oku, żeby się nie spaliły. Po wyjęciu z piekarnika
stopniowo twardnieją. Najlepiej wyłożyć je na blat stołu i
zaczekać aż ostygną. Po upieczeniu przechowujemy w szczelnym
opakowaniu (puszka, plastikowa miska z pokrywką).
Jeśli
pierniczki nie chcą zmięknąć wkładamy do opakowania kawałki
świeżego jabłka.
Ja
zdecydowanie wolę pierniki twarde. :-)
Z tej ilości ciasta wyszło nam około 100 świątecznych pierniczków.
Lukier:
Białko
z 1 jajka (skorupkę jajka przedtem sparzyłam wrzątkiem)
1,5
szklanki cukru pudru
sok
z 1 plastra cytryny (ja użyłam pomarańczy)
Mieszamy
wszystkie składniki mikserem. Lukier ma być dość gęsty i
śnieżnobiały. Gotowy lukier wkładamy do rękawa cukierniczego i
ozdabiamy pierniczki wg swojej fantazji. Zauważyłam, że po ok.
15-20 min. lukier lekko zgęstniał i przez to tworzenie ozdób szło
mi zdecydowanie lepiej.
Ozdobiłam 2/3 pierniczków. Takie tradycyjne ciastka bez lukru też mają swój urok.
A to mój ulubiony motyw - śnieżynki. Wyszły pięknie!
Powstały też inne wzorki.
Na końcu związałam, świątecznym sznurkiem (Scandiloft), po 5 pierniczków w paczuszki.
W te Święta Bożego Narodzenia będziemy gościć się u rodziny. A te słodkie pakieciki będą doskonałym podziękowaniem, za zaproszenie do świątecznego stołu.
Tegoroczne pierniczki piekłam w towarzystwie Agi (mojej "przyszywanej" siostrzyczki). Spędziłyśmy w kuchni ponad 3 godziny. Miałyśmy sporo czasu na pogawędki o wszystkim. Dzięki Aguś za miło spędzony czas! :-*
W następnym roku mam nadzieję powtórzyć nasze piernikowe spotkanie. Wtedy to już na pewno pomoże nam nasza mała:
Prawda, że wyglądają zjawiskowo!? A ten zapach! Obłędny!
Jeśli ktoś z Was nie upiekł swoich świątecznych pierniczków, to ma jeszcze ostatnią szansę nadrobić zaległości. Polecam ten przepis. Sprawdziłam... działa! Będę z niego korzystać rok w rok.
Tylko trzeba pamiętać o najważniejszej zasadzie. Bożonarodzeniowych pierniczków nie można robić samemu!!! Jeśli złamie się tę regułę, to nawet najlepszy przepis nic nie pomoże!
BO TO WŁAŚNIE JEST ŚWIĄTECZNA MAGIA!
MAGICZNYCH I RODZINNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
życzy Mamo, szyć! :-*