Ponoć wszystkie sny musiały przejść przez ten amulet. Gęsta sieć przepuszczała jedynie dobre sny i zatrzymywała nocne mary. Ginęły one wraz z pierwszymi promieniami słońca, a potem spływały po piórach. Pięknie? Prawda?
W związku z tym, że ostatnio męczą mnie sny rodem z horroru, postanowiłam wykonać swój własny łapacz snów. Może pomoże? ;-) Kto wie?
Miałam problem ze znalezieniem podstawy łapacza snów, czyli obręczy. Aleee dałam radę! ;-) A właściwie opaska ślimakowa dała radę. Jak nie wiecie co to takiego, to zapytajcie pierwszego napotkanego mężczyznę. ;-)
Troszkę ją dostosowałam do moich potrzeb, wyregulowałam wielkość i ściśle owinęłam ją włóczką.
A potem utkałam sieć. Coby się te senne mary w nią złapały! :-)
(znalezione na Pinterest)
Na koniec doczepiłam tasiemki, rzemyki, sznureczki, koraliki, guziczki i inne cudeńka... I już!
Zrobiło się późno...
No cóż! Życzę sobie i Wam słodkich snów... :-)
Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzycie. :-)
Pozdrawiam.